Dlaczego warto oceniać książkę po okładce?

Dlaczego warto oceniać książkę po okładce?


W połowie każdego roku Biblioteka Narodowa publikuje raport dotyczący ilości wydanych w uprzednim roku książek. Choć pandemia koronawirusa zahamowała wzrost ilości nowości wydawniczych w Polsce, to od wielu lat wynosi ona ponad 30 000 pozycji. Jak w tym gąszczu tytułów wybrać to, co będzie dla nas interesujące? Być może ocena książki po okładce będzie najlepszym sposobem.

W 2013 roku Patryk Mogilnicki założył na Facebooku stronę Kupiłbym tę książkę, gdyby nie okładka. Strona powstała ona w wyniku frustracji – Mogilnicki sam będąc ilustratorem nie mógł znieść widoku brzydkich okładek swoich ulubionych książek. Z założenia miała być to strona krytyczna, prezentującą w krótki i przystępny sposób to, co na Polskim i światowym rynku wydawniczym się nie udało. Autor śledził nie tylko koszmarki designu, ale także zbyt duże uleganie wpływom i „inspirowanie” się niektórych projektantów w swojej twórczości.

Z czasem w zalewie krytycznego spojrzenia pojawiły się jednak także przychylne recenzje, które znalazły swój finał w publikacji zawierającej rozmowy z najważniejszymi polskimi ilustratorami i projektantami: Książki po okładce. Jej okładka została zresztą przez wielu krytyków uznana za jedną z najlepszych z ubiegłego roku.

W ten sposób przechodzimy do sedna tego artykułu i przyglądniemy się najciekawszym okładką książek z ostatnich lat i ich autorom.

Fajne chłopaki
Chwytliwa nazwa grupy twórczej może być kluczem do osiągnięcia sukcesu. Jednak jeszcze lepiej, gdy za nią kryje się talent do tworzenia niesztampowych, prostych, ale nie nudnych projektów. Łukasz Zbieranowski i Maciej Lebiedowicz założyli swoje studio projektowe w Łodzi. Ich prace można od lat śledzić na koszulkach sklepu Pan tu nie stał, ale także właśnie na oprawach książek. Jedną z takich pozycji jest wydany w 2018 roku nakładem PIW-u Moby Dick. Oszczędna, graficzna forma nawiązuje do izolinii, wskazujących na mapach różnice poziomów. To subtelne odwołanie do geografii, podróży, poszukiwania przygód, nadaje okładce równocześnie dynamicznego charakteru, który idealnie oddaje treści i nerw powieści.

Inny charakter ma Śmierć w Rzece Kura Włodzimierza Spasowicza. Oprawa tego kryminału bazuje na znaku rozpoznawczym Fajnych chłopaków, czyli nawiązywaniu do typografii i wzornictwa PRLu. Font niczym z reklamy z lat 60., przygaszone kolory, tekturowy podkład z prostym, geometrycznym rysunkiem na pierwszym planie.

Marta Lissowska
Zdobyła główna nagrodę w plebiscycie Fundacji Polish Graphic Design na najlepszą okładkę książki 2020 roku za Dziewczynę i pistolet Agaty Pyzik. Książka ta jest w zasadzie esejem wizualnym, w którym co druga rozkładówka zawiera fotografie i kolaże Pyzik, które dobrane i podporządkowane zostały koncepcji Lissowskiej. Obwoluta utrzymana w błękicie i ochrze nadaje kolorystykę całej publikacji. Jej koncept opiera się na połączeniu pejzażu wysp kanaryjskich, gdzie rozgrywa się narracja książki, z kobiecą twarzą, która wychodzi na pierwszy plan po zdjęciu obwoluty. Wtedy na niebieskim tle rysują się już tylko wygrawerowany na złoto tytuł oraz schematyczne usta i oczy postaci-narratorki.

Ola Niepsuj
W świecie polskiej ilustracji panuje parytet. Kobiecy głos jest tu tak samo wyraźny, jak męski. Niepsuj jest w nim wyraźną propagatorką stylu retro, który swobodnie czerpie z tradycji Polskiej szkoły plakatu, łącząc go z prostymi, nieco figlarnymi formami. „Lubię bawić się teksturami, umieszczać fragmenty odmiennych światów w nowym kontekście, wymyślać nowe postaci i niemożliwe sytuacje. Na przykład, wyciąć coś na kształt rzeźby barokowej ze starego zdjęcia kłębiastych chmur czy posadzić słonia na rowerku” mówi Niepsuj o swojej metodzie projektowania. Dzięki temu jej projekty mają w sobie dużo lekkości i swobody, a rękodzielnicze podejście do designu (większość projektów jest wykonywana analogowo, a następnie skanowana) sprawia, że każda z realizacji jest całkowicie niepowtarzalna.

Być może to podejście sprawiło, że ilustracja jej autorstwa zdobi okładkę książki Nowa polska ilustracja. Rysunkowy styl Niepsuj sprawdził się także na okładce Jadłonomi po polsku, jednej z najpopularniejszych książek kucharskich ostatnich lat.

Bękarty
Kolejny tandem w polskim projektowaniu graficznym. Krzysztof Ignasiak i Marcin Matuszak tworzą zarówno bardzo klasyczne projekty opraw, oparte na pojedynczej fotografii i współgrającej z nią typografii, a także bardziej minimalistyczne, oparte na jednolitym kolorze okładki i pojedynczym, strukturalnym motywie.
Katalog prac Piotra Korzeniowskiego ma mocny, wyrazisty kolor dzięki żółtej obwolucie, sama okładka bowiem nawiązuje łagodnie do reprodukowanych wewnątrz publikacji prac artysty.

Tandemem do Singapuru. Dziennik z podróży to natomiast seria czterech książek zawierających zapis wyprawy Aleksandra i Karoliny Klajów. Okładki zawierają zdjęcia autorów dziennika. Ich dobór, a także dopasowanie fontu i układu tekstu, aby współgrał on z lekko melancholijnym charakterem fotografii udowadnia, że nawet z pozoru prosty projekt okładki niesie za sobą decyzje rzutujące na odbiór książki.

Stworzenie okładki książki jest dla projektanta nie lada zadaniem. Musi bowiem oddać jej treść, podporządkować się w pewien sposób dziełu literackiemu, przy równoczesnym oddaniu tego, co w tym dziele najistotniejsze. Opowiedzieć jednym widokiem historię, ale jej nie przegadać. Zadbanie o dobrą okładkę może być dla wydawnictwa zagraniem czysto marketingowym, ale może być także manifestacją dbania o każdy szczegół publikacji. Jeżeli zatem wydawca z taką pieczołowitością podchodzi do wizualnych aspektów woluminów, to możemy mieć pewność, że książka warta jest wzięcia jej ze sklepowej półki.

Źródła materiałów graficznych:
https://www.facebook.com/kupilbymteksiazke/photos/p.3900194513413909/3900194513413909/?type=3
https://www.karakter.pl/ksiazki/ksiazka-po-okladce
https://fajnechlopaki.com/kopia-budowniczy-ruin
https://fajnechlopaki.com/smierc-w-rzece-kura
https://www.restameta.com/PL/Kraków/989828047700199/Księgarnia—Wystawa#gsc.tab=0
https://label-magazine.com/sztuka/artykuly/sadzajac-slonia-na-rowerku-rozmowa-z-ola-niepsuj
https://marginesy.com.pl/sklep/produkt/133294/jadlonomia-po-polsku
https://www.behance.net/gallery/61096445/Piotr-Korzeniowski
http://bekarty.pl

Data publikacji: 04.07.2022 r.
Autorka tekstu: Katarzyna Wincenciak

Przeczytaj także…

Tato, ta książka była fajna!

Tato, ta książka była fajna! – powiedziała 6 letnia Maja, kiedy zobaczyła na moim stole „Którędy do Yellowstone”

Mówi się o dzieciach, że są świetnymi recenzentami dedykowanych dla siebie produktów. Ich opinie, a właściwie reakcje, są zupełnie szczere, spontaniczne i nieuprzedzone. Zauważyłem, że wielu rzeczy, które stworzono dla Nich nie rozumiałem do czasu aż sam nie stałem się rodzicem. Tak było ze świnką Peppą, która drażniła mnie swoim charakterem do czasu aż nie zacząłem jej oglądać z moją dwu i pół letnią wówczas córką. Na pewnym etapie, swojego dzieciństwa trwającym może nawet ok. 2 lat, Maja zawsze wybierała Peppę z obszerniejszej listy innych bajek, a potem to samo robił młodszy o dwa lata Filip. Później, poza faktem upodobania przez dziecko, doceniłem w tej produkcji także typ obrazu, specyficzną uproszczoną i luźno stosowaną perspektywę, prostotę profili postaci np. to, że oczy są po tej samej stronie głowy, teksty okraszone wybornym, ale dyskretnym poczuciem humoru i idealnie rozwijającą akcję fabułę. W końcu z zachwytem uznałem tę bajkę za wybitną dedykację dla dzieci. Dopiero obserwując reakcję mojej dwójeczki – Mai i Filipa na rozmaite stworzone dla dzieci utwory, jestem w stanie ocenić poziom talentu ich twórców.

Którędy do Yellowstone czytaliśmy Mai dwa razy, drugi raz już na Jej prośbę, co jest chyba wystarczającą recenzją, biorąc pod uwagę książkę o charakterze edukacyjnym. Czytanie było rozpisane na wiele wieczorów. Nasza córka sama prosiła o czytanie kolejnych rozdziałów przygód Uli i Kuby podróżujących po Narodowych Parkach Świata.

Yellowstone to nie pierwsza książka popularno-naukowa, która zastąpiła nam zwyczajowe wieczorne bajki. Od dawna już myślę, że to naprawdę dobry czas dla rozwoju najmłodszego pokolenia, jeśli tworzy się dla niego takie książki zamiast zapamiętanych przeze mnie z własnej szkoły nudnych podręczników, co więcej jeśli one stają się tak jak w tym przypadku szkolnymi lekturami.
Sam pamiętam ile uwagi w dzieciństwie poświęciłem atlasowi historycznemu ilustrowanemu przez Szymona Kobylińskiego. W latach 80 minionego wieku był on jednym z pierwiosnków trendu, który dziś jest już powszechny i ubiera wiedzę, w komiksowe szaty. Rysunki atlasu Kobylińskiego umieszczone na marginesach map, budziły mój dziecięcy zachwyt i wprowadzały w świat opisywanych epok historycznych. Było ich niewiele, ale długo patrzyłem w ich kierunku w poszukiwaniu nowych detali. Stały się one atrakcją w szarym świecie, gdzie wszystko było deficytowe. Zatem idea Którędy do Yellowstone nie jest już nowa na rynku wydawniczym. Od wielu lat mamy komiksowe podręczniki. Przekładanie czasem bardzo poważnej wiedzy na język graficzny, rozluźnia przez to jej formę i zwiększa atrakcyjność dla młodych odbiorców. Infografiki, rysunek narracyjny, komiks, postmodernistyczna ilustracja tworzą całkowicie nowe formy i komfort przyswajania tych treści.

Małżeńska spółka autorska Daniela i Aleksandry Mizielińskich przyzwyczaiła nas już do niezwykle udanych publikacji. Są przecież autorami ogólnoświatowego sukcesu wydawniczego jaki odniosły Mapy czy fenomenalnej serii Mamoko, byli nagradzani za m.in. Co z Ciebie wyrośnie czy D.O.M.E.K. Ich książki przetłumaczono na ponad 30 języków dzięki czemu są jednymi z najbardziej wartościowych ambasadorów polskiej kultury na świecie.
Którędy do Yellowstone utrzymuje się w konwencji graficznej stosowanej wcześniej przez Mizielińskich. Harmonie barw podane są jak w każdej wcześniejszej pozycji w wyrafinowanych gamach. Książka jest barwna, ale nie epatuje zbyt krzykliwą kolorystyką. Kolor jest tu dodatkowym elementem interpretacyjnym, wyraża miejsce i jego cechy. Wzbudza on wrażenie palącego słońca i spiekoty w Namib Naukluft, gdzie indziej „ochładza” strony dedykowane Grenlandii. Obok treści dodatkowo działa na wyobraźnię czytelnika.

Ilustracje i komiksy rysowane są w sposób niezwykle prosty i bezpretensjonalny oraz dziecięcy. Korzeni ich stylu rysowania możemy doszukać się w twórczości jednego z największych mentorów polskiej ilustracji dla najmłodszych, zmarłego w roku 2019 Bohdana Butenki. Od Mizielińskich dostajemy jej piękną i uniwersalną aktualizację. Pamiętam kiedy pierwszy raz zetknąłem się z ich książką. Już nie wiem ile lat temu trzymałem w ręce Mamoko, zakupione w księgarni Muzeum Narodowego w Krakowie. Myślałem wtedy: jakie to proste i jakie trendy?! Yellowstone ma dokładnie te same cechy. Prostota i piękno tej książki urzeka w sposób uniwersalny – mnie jako grafika jak i ludzi nie mający nic wspólnego z plastyką.

Jeśli jednak ktoś nie ufa tej prostocie i chciałby podważyć warsztatowe umiejętności autorów to znajdzie tu także bardziej skomplikowane technicznie ilustracje, głównie te z atlasowych części książki poświęconych przyrodzie. Pojawiające się od czasu do czasu monochromatyczne rysunki zwierząt, pokazują nie tylko zakres możliwości graficznych autorów, ale głęboką świadomość zastosowania konwencji do obranych celów.
Wspomniana konwencja komiksu pojawiająca się w Którędy do Yellowstone staje się głównym silnikiem fabuły. Wpłynęła ona na całkowitą zmianę tradycyjnej architektury typografii stron. Poprzez komiksowe kadry, zróżnicowanie ich rytmu i proporcji, oko czytającego nie jest zmuszone do rytmicznej podróży od lewej do prawej strony lecz swobodnie wędruje w różnych kierunkach po zaskakujących strukturach kompozycyjnych. Każda strona jest inna i nowa. Oko jest prowadzone, szuka i nigdy się nudzi.
Dodatkowo zmienna proporcja komiksowych kadrów pozwala na różne graficzne zabiegi, szerokie panoramy ukazują bezmiary środowisk pustynnych, gęste od detalu strony tworzą materię lasu i dżungli. Mamy tu także mapy i rytmiczne niemal abstrakcyjne ujęcia charakterystycznych fragmentów przyrody. Fabuła książki jest czysto pretekstowa. Sympatyczny i jowialny żubr Kuba mieszkający w Puszczy Białowieskiej dostaje list od kuzynki Bizonicy Dakoty, mieszkanki Parku Yellowstone w Ameryce Północnej. List zawiera zaproszenie.

W szaloną podróż wyrusza jeszcze bystra i odważna wiewiórka o imieniu Ula. To ona rozwiewa wątpliwości i obawy żubra wobec trudności podróży. Inspirująca, przedsiębiorcza i praktyczna, wykorzystuje Internet i nowoczesne urządzenia elektroniczne do planowania podróży. Skład ekspedycji uzupełnia jeszcze zwerbowany przewodnik i doradca – gołąb Filip, wytrawny znawca cywilizacji ludzkiej dobrany z uwagi na swoje wcześniejsze municypalne doświadczenia. Dalej jest już tylko wariackie przemieszczanie się z kontynentu na kontynent. Razem z trójką przyjaciół zwiedzamy najpiękniejsze i najbardziej charakterystyczne Parki Narodowe Świata, a poza prostą, przygodową fabułą książka oferuje opisy przyrodnicze, historyczne oraz elementy dopasowanego konwencją graficzną do reszty zawartości atlasu przyrodniczego. A wszystko to doprawione doskonałym poczuciem humoru, jednocześnie familiarnym i wytwornym, utrzymanym w angielskim stylu. Postacie zyskują charakter mimo utrzymania dziecięcego charakteru fabuły. Wszystko jest niby na serio, ale wszędzie są dyskretne mrugnięcia oczu do czytelnika. Same historie parków, wplecione w fabułę, opowiadane przez napotykanych w nich mieszkańców, są ciekawe, ożywcze i pełne interesujących detali. Jakże dobrze się to czyta!

Rozerwanie tradycyjnej granicy pomiędzy przygodowym komiksem, a podręcznikiem lub materiałem popularno – naukowym otwiera tę pozycję na znacznie większy krąg potencjalnych czytelników. Zwłaszcza tych małych, dla których sama treść informacyjna nie byłaby wystarczająco atrakcyjna. Teraz mają oni raczej poczucie oddania czasu rozrywce niż nauce. Przyjemność obcowania z tą książką gwarantuje nie tylko większą przyswajalność jej treści, ale skłania dzieci do kilkukrotnego czytania. Później są już tylko same pozytywne tego skutki – wiedza, świadomość ekologiczna i wrażliwość na przyrodę.

Gwarantuję, że przy lekturze Którędy do Yellowstone nie powinien się nikt nudzić. Ani czterolatek ani jego tata, dziadek czy babcia zatrudnieni do czytania. Tym razem nie będą ziewać i to jest także istotny pożytek. Czy trzeba czegoś więcej?

Autor tekstu: Rafał Zalubowski
Data publikacji: 9.11.2021 r.

Przeczytaj także…

Polecamy książki dla dzieci – 24. Międzynarodowe Targi Książek w Krakowie

Parę słów o targach wraz z listą książkowych zdobyczy dla najmłodszych czytelników

Okres epidemii nie tylko ograniczył nam kontakty z najbliższymi oraz znajomymi, ale również pozbawił uczestnictwa w wielu interesujących wydarzeniach: między innymi w popularnych Międzynarodowych Targach Książek, które w tym roku obywają się po raz 24. Po dłuższej przerwie wydarzenie wróciło, w Krakowie, do tradycyjnej, stacjonarnej formy.
Tym bardziej cieszę się, że zdecydowałyśmy się na tę jednodniową wycieczkę, w poszukiwaniu pięknie zilustrowanych książek dla najmłodszych czytelników.

Continue reading „Polecamy książki dla dzieci – 24. Międzynarodowe Targi Książek w Krakowie”

„Dosłownie” musicie przeczytać

„Dosłownie” musicie przeczytać!

Polecenie książki „Dosłownie. Liternicze i typograficzne okładki polskich książek w latach 1944-2019” Janusza Górskiego – Wydawnictwa Karakter

Na początek trochę osobiście – „Gdym, mając 13 lat, zdyszany wracał ze szkoły, po ulicach w lekkiej jesieni, fruwały za mną jasne anioły”. One to szeptały mi, żebym przechodząc przez myślenicki rynek zaglądał każdego dnia do znajdującej się na nim „Księgarni Pod Arkadami”. W niej wypatrywałem czy przypadkiem peerelowski system dystrybucji książek nie „rzucił” na ubogo wówczas zastawiony stół sprzedaży (dosłownie był to taki stół z olbrzymim blatem stojący na środku pomieszczenia głównego księgarni, wyłożony książkami; warto było szukać po jego lewej stronie) jakiejś mogącej zainteresować 13 letniego chłopca pozycji. W grę wchodziło wszystko: książki przygodowe, historyczne, wojenne, powieści zwłaszcza młodzieżowe. Niestety z książkami było wtedy jak z pralkami i mięsem.

Continue reading „„Dosłownie” musicie przeczytać”